CSS font-family

This is a paragraph, shown in the Times New Roman font.

This is a paragraph, shown in the Arial font.

-->

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 22 : Przeznaczenie, od nas nie zależne


*Jenny*

Dzisiaj ma być dobrze … wiem, że ta obietnica jest do nie spełnienia, ale pocieszam się, i to sobie wmawiam. Dzisiaj mam iść do szkoły pierwszy raz od tego zdarzenia. Muszę stanąć twarzą w twarz z Liamem. Od tam tego momentu się do mnie nie odzywał. Nawet nie martwiło go to czy bezpiecznie dotarłam do domu… przecież mogło mi się coś stać !. Możliwe, że nawet dzięki Jasperowi nic mnie złego nie spotkało. Jasper … on był po prostu pijany, dlatego nie zapamiętał pewnie że w ogóle się spotkaliśmy… a może po prostu nie był mną zainteresowany ?. Penie okazał by się takim dupkiem jak każdy facet na świecie. Jak Liam ? tym imieniem już tylko mogę pogardzić, już nic nie jest wart.
- Jen, schodzi już Kathy przyszła. – usłyszałam mamę, która oczywiście nie wiedziała o moich nie usprawiedliwieniach z więcej niż 2 tygodni … To był kolejny powód dla którego muszę w końcu tam pójść. Najważniejsze, że Katerina będzie tam ze mną. Jej też na pewno będzie trudno jak ludzie ze szkoły dowiedzą się o jej ciąży.
- Swoją drogą, już cię dawno nie widziałam, Kathy. Już myślałam, że się posprzeczałaś z Jen. – słyszałam jak moja mama zagaduję Katerine. Co ona mogła wiedzieć, co przez ten cały czas się u mnie działo ?!. – Jenny całymi dniami z pokoju nie wychodziła, myślałam, że to naprawdę coś poważnego. No, ale fajne dziewczyny zawsze się dogadają. – zeszłam już na dół. Martin właśnie jadł obarzanki i proponował je Katerinie.
- Nie, dzięki.
- Hejo. – powitałam ich miło i przytuliłam się do Kathy. Założyłam szybko buty, złapałam Kathy za rękę i pociągnęłam ją na zewnątrz.
- Martin, my już idziemy, dogonisz nas, a jak nie to widzimy się w szkole – krzyknęła przez ramię Katerina.
- Jen ! A śniadanie ? – słyszałam jak mówiła, ale byłam już za drzwiami.
- Jen, tak mi przykro jak wyszło z tym zdjęciem …
- Przestań to nie twoja wina !.
- Martin ci nie mówił ?
- Czego ? – nie rozumiałam o czym ona mówi.
- No tak … inaczej nie chciałabyś mnie znać …
- Przestań, na pewno nic nie zrobiłaś. To wszystko Georginy wina.
- Jen, ty nic nie rozumiesz ?. To moja wina !. To ja wysłałam to zdjęcie Georginie. To dlatego Martin nie chciał ze mną gadać. Gdyby nie ja, to nikt by nie miał tego zdjęcia. – Kathy zaczęły płakać, a ja stałam jak zaczarowana. Ale jak to ?. Jak ona mogła ?. Zresztą nie ważne !. Ile ja jej przykrości zrobiłam ?. Miała prawo. Kto by je nie wysłał stało się, każdy je ma. Muszę się z tym po prostu pogodzić.
- Kathy to już nie ważne, stało się i się nie odstanie – mocno ją przytuliłam.
- Jak to ? Przecież gdyby nie ja, to byś się nie wstydziła do szkoły chodzić. Wszystko to moja wina !.
- Obiecaj mi coś.
- Co tylko chcesz.
- Nigdy już się nie kłócimy … Cokolwiek się stanie.
- Jasne. Zasze razem. – pocałowała mnie w policzek. Przez drogę opowiedziałam jej co zaszło między mną a Liamem i jak bardzo mnie skrzywdził. Byliśmy już w szkole. Ludzie się na mnie gapili jeszcze bardziej niż tam tego dnia. Ale co tam !. Odzyskałam Katerine i tylko to się liczy. Właśnie dochodziłam do szafki, gdy ujrzałam … No nie ! Co on tu robi ? Chłopak, którego poznałabym wszędzie. Jego nieskazitelna uroda, piorunowała na wszystkie strony. Nie sposób od niego wzroku oderwać. Tak to on, Jasper. Miał tą samą czarną skórzaną kurtkę, dzięki której wydawał się taki męski i niebezpieczny. Jasper po patrzył się na mnie i łobuzersko uśmiechną, puszczając przy tym oczko.



 Zmusiłam się, żeby odwrócić wzrok. Szybko otworzyłam swoją szafkę i zabrałam potrzebne książki. Starałam się o nim nie myśleć, ale cały czas miałam go przed oczami.
- Jen ?. – usłyszałam za szafki głos. Wiedziałam do kogo należał, więc postanowiłam szybkim krokiem sobie stąd pójść. Jednak on mnie dogonił.
- Hej, Jen. – złapał mnie za ramię.
- Czego chcesz ?. – warknęłam.
- Nadal się gniewasz ? Przecież to był tylko pocałunek.
- Że co ?!. – nie wytrzymałam i się zatrzymałam naprzeciwko niego.- Może dla ciebie !. Nie całuję się z byle kim. Jeśli dałam ci się pocałować to znaczy, że do ciebie coś czułam. Ale zauważ czas przeszły, więc teraz nawet nie mogę z tobą gadać bo brzydzę się tobą – te cztery słowa powiedziałam dobitnie i patrząc mu z pogardą w oczy. Nie czułam do niego nic. Już nic …


*Martin*


Zobaczyłem ją gdy tylko wszedłem do szkoły i na ustach sam pojawił mi się uśmiech. Zaczęła biec w moją stronę, a ja w jej. Wskoczyła mi na ręce i zacząłem ją całować. 




To nic, że ludzie zaczęli się na nas gapić. Gówno mnie to obchodziło.
- Stęskniłem się – wyszeptałem jej do ucha, gdy tylko się od niej odkleiłem.
- To mi to udowodnij. – uśmiechnęła się łobuzersko, zeskoczyła z moich rąk i zaczęła uciekać po całej szkole.  

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 21. Uśmiech od życia.


*Katherina*
Byłam już w domu. Właśnie zdejmowałam buty, gdy usłyszałam tatę.
- Kathy ? To ty ? Chodzi do nas na chwilkę. – byli w salonie. Siedzieli przy stoliku na którym było mnóstwo ulotek i gazet.
- Tak ?
- Siadaj. Musimy ci coś powiedzieć. Spodziewamy się nowego członka naszej rodziny ,a nawet nie mamy pojęcia gdzie będzie stało łóżeczko i inne potrzebne rzeczy. Po prostu nie ma na nie miejsca w tym domu. – nie wiedziałam do czego zmierza. Mam niby usunąć ciąże bo nie ma miejsca na łóżeczko ?!. Już miałam coś powiedzieć, ale on uciszył mnie gestem, abym mu nie przerwała. – Więc postanowiliśmy z Alice, że najlepszym wyjściem z tej całej sytuacji będzie po prostu przeprowadzka. Co o tym myślisz ? – on mówi serio ? Nic nie wskazywało na to, żeby to był żart, więc szybko podbiegam do niego i mocno go przytuliłam.
- Tato ! to najwspanialsza wiadomość jaką słyszałam. – zaczęłam skakać i klaskać, w ogóle nie panowałam nad sobą. Jejku ! W końcu nie będę musiała się użerać z tą mendą Megan !. O kurczę tego się nie spodziewałam !.
- Bardzo się cieszę że ci się ten pomysł spodobał, ale i tak byś nie miała nic do gadania. – widząc moją radość, on też zaczął się śmiać, a Alice patrzyła na nas z uwielbieniem.
- Kathy, chciałabym cię także przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie. Jest mi głupio, że prawie za ciebie zdecydowałam w tak poważnej sprawie, ale na szczęście Ben uratował sytuację. – podeszła do nas i także nas przytuliła. Gdy w końcu się od siebie odkleiliśmy, tato powiedział mi żebym jeszcze na chwilę usiadła.
- Myśleliśmy o domu z pięcioma pokojami. Dla ciebie, dziecka, Maegan, dla nas i taki salonik, gdzie będzie można przyjmować gości. Na początku oczywiście dziecko będzie razem z tobą w pokoju, ale gdy tylko trochę dorośnie chcę żeby już miał swój własny pokój. Razem z Alice także rozważaliśmy sytuację, gdy byś chciała koniecznie mieć nadal pokój z Megan … - szybko mu przerwałam.
- Jakoś to przeżyję, że już nie będziemy razem dzielić pokoju. Musi mieć trochę spokoju, bo dziecko na pewno będzie płakać.
- To dobrze, że się zgadzasz. Problem z głowy. Trzeba poszukać jakiegoś blisko tego domu.
Przez jeszcze godzinę patrzyliśmy i rozważaliśmy który z nich by się najbardziej nadawał. Gdy weszłam na górę od razu zadzwoniłam do Martina i powiedziałam mu o nowym pomyśle Bena i Alice. On strasznie się ucieszył i powiedział, że jutro musimy to uczcić. Nawet gdy przyszła Megan już mnie nie denerwowała, bo wiedziałam, że już nie długo to będzie koniec jej prześladowania mnie, ponieważ będę mogła po prostu pójść do WŁASNEGO pokoju i zamknąć drzwi na klucz, żeby nie miała wstępu.

*Jenny*
Oglądaliśmy jakąś denną komedie...chociaż Chris i tak zalewał sie łzami ze śmiechu. Nawet jak by oglądał nie wiem jak beznadziejną komedie i tak by ryczał ze śmiechu. My to zazwyczaj śmiejemy sie z niego , niż z filmu..a szczególnie Kathy ...właśnie tylko jej tu brakuje.
-Matko ! Nie uwierzycie !- i zawsze tak jest ..co o niej pomyśle to zaraz sie zjawia ! ja kompletnie nie wiem jak ona to robi...- Mam swój własny pokój ! Bez Megan! - skakała i darła sie na głos.
- To świetnie ! - Martin wstał , pocałował ją, lekko podnosząc i kręcąc do okoła.


-O jakie słodziaki.- zaśmiałam się.
-Niech te słodziki zejdą mi lepiej z ekranu !
-Nie !. Otworzyli dzisiaj wesołe miasteczko . Idziemy co nie ? :D
-Nie...nie ..nie dokańczamy komedii !- Chris protestował, ale i tak nie miał nic do gadania, bo wstaliśmy i zaczęliśmy sie zbierać. Przebraliśmy sie i szliśmy już w kierunku miasteczka. Kath i Martin szli za rękę i wyglądali przesłodko. Strasznie im zazdrościłam. Chris żeby nie wyróżniać się z tłumu złapał mnie za rękę, ale oczywiście jako przyjaciele.
-Ej idziemy na wszystko po kolei ! - Kathy dzisiaj nic nie mogło popsuć chumoru. jak wpadła w jakąś euforie to cały dzień chodziła zadowolona. Weszliśmy za ogrodzenie wesołego i stanęliśmy w kolejce po bilety.(PROSZĘ !  jeśli to czytasz napisz w komentarzu żelki :D )
Godzinę później byliśmy dopiero  w połowie wszystkich atrakcji , a ja z Chrisem sie poddaliśmy. Poszliśmy na lody i obserwowaliśmy  Kathy i Martina, jak tłukli się na samochodzikach. Widać było że się świetnie bawią.
-Strasznie do siebie pasują.- Chris zaczął rozmowę.
-I lepiej niech tego nie schrzanią. tylko dziwne że tyle sie znają i dopiero teraz są razem.
-I od razu mają dziecko.
-Chris przestań !
-No okej . Ale chyba im tego zazdroszczę. Nigdy nie byłem tak zakochany...Ciekawe jak to jest … pewnie cudownie. Jenny mówię do ciebie !
-O sory ..coś mówiłeś ?
-kogo ty tam zobaczyłaś ?.- stał po drugiej stronie .. .i całował sie z jakąś dziewczyną...ciekawe dlaczego nie oddzwonił...aż tyle miał na głowie. No chyba, aż tyle miał ich na głowie, dziewczyn. - Jenn !!
-Widzisz tamtego chłopaka z dziewczyną ? Nazywa się Jasper.
-No ...
-Ostatnio ...gdy wracałam ... wlazłam w jakąś uliczkę i nie wiedziałam gdzie jestem i tam stał razem z kolegami byli pijani, ale odprowadził mnie do domu i był bardzo zabawny, naprawdę go polubiłam . Mało gadaliśmy, bo więcej się śmialiśmy.. on jest ...no inny niż wszyscy .. dałam mu tylko swój numer bo powiedział, że zadzwoni i..nie zadzwonił...
-To jakiś kretyn... Jesteś cudowną dziewczyną ja bym zadzwonił.-

 Chris zaczął się śmiać, żeby go uspokoić musiałam maznąć go lodem w twarz.

 Wyglądał bardzo zabawnie, więc teraz ja nie mogłam wytrzymać, nie śmiejąc się. Na koniec zrobili pokaz fajerwerk. Martin obejmował Kathy, a ja zrobiłam im zdjęcie, jeśli to zepsują skopie im tyłki.


sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 20 : Teraz może być tylko lepiej.



*Katerina*

Otworzyłam oczy, koło mnie leżał mój Martin. Mój … tym słowem mogłam, się rozkoszować przez calutki czas. Delikatnie pochrapywał i tym samym stawał się najsłodszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek spotkałam. Byłam ogromną szczęściarą. Nagle przypomniałam sobie dlaczego tu jestem i cała moja radość prysła. W tym samym momencie mój chłopak otworzył oczy. Uśmiechną się na mój widok.
- Cześć kochanie. – pocałował mnie czule w czoło. Leżeliśmy tak dobre dwie godziny, ale potem nastał czas na rzeczywistość z którą się trzeba zmierzyć. Szybko się ubraliśmy, zjedliśmy i pojechaliśmy także razem z Jenny i Chrisem do mojego domu tam gdzie musiałam wyjawić wszystkim prawdę. Chris jeszcze o niczym nie wiedział, miał się dowiedzieć w tym samym czasie co ojciec i jego żona. Byliśmy już na miejscu, Martin trzymał mnie za rękę co dodawało mi ogromnej podpory.
- Tato jesteś ?
- W kuchni. – usłyszałam jego rozbawiony  głos, pewnie ze soją żoną Alice opowiadają zabawne historie jak zawsze. Alice naprawdę jest bardzo miłą kobietą, prawie zawsze się dogadujemy. Tato zobaczył, że za mną stoi cały chmar moich przyjaciół, wiedział że już coś się święci. Twarz mu delikatnie pobladła.
- Jestem w ciąży. – nie było sensu owijać tego w bawełne. Chciałam mieć to jak najszybciej z głowy. Bena, mojego ojca obawy się spełniły i jeszcze bardziej teraz pobladł wpatrując się we mnie już dobrą minute. Ciszę przerwała Alice.
- Katerina, kochanie ale jak to ? – spytała nie rozumiejąc tej całej sytuacji.




- Naprawdę mam wam to wszystko tłumaczyć skąd się biorą dzieci, serio ? – nie bałam się, co najwyżej dadzą mi karę ważne, że z Martinem będziemy już na zawsze. Wiem, że mnie nie opuści. . Nie wiem jak sobie poradzę, ale gdy Martin  będzie mi pomagał to na pewno damy radę.
- Katerina ! Nie wierze ci ! Powiedz , że to żart ! – Chris zaczął się drzeć. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że przyjechał tu z nami. Pokręciłam przecząco głową, na co on zaczął wpatrywać, się teraz w Martina.  
- Dobrze Alice, tylko spokojnie. – zaczęła mówić sama do siebie, coraz głębiej oddychając. – Nie martw się wszystko będzie dobrze … - teraz już mówiła do mnie - Trzeba jak najszybciej pojechać do lekarza, który to już tydzień ?  – mówiła już coraz trzeźwiej.
- Z tego co pamiętam lekarz mówił, że 3. – odpowiedziałam nie bardzo wiedząc do czego zmierza.
- ok. Jeszcze nie wszystko stracone … Katerino zbieraj się zawiozę cię do lekarza i ustalimy datę operacji.
- Jakiej operacji ?! – wykrzyknęłam.
- Musimy to z ciebie jakoś wyciągnąć przecież. Nie bój się to nie będzie …
- Chcesz moje własne dziecko uśmiercić ?! – przerwałam jej, nie mogłam już dłużej tego słuchać !. Nie mogłam jego tak po prostu usnąć, jakby gdyby nigdy nic, przecież to było żywa istota i  w dodatku moja !.
- To nie tak …
- To jest moje dziecko, moja decyzja !
- Kathy chyba nie mówisz poważnie – odezwał się Chris.
- Mówię, zamierzam je urodzić. – dopiero dotarło do mnie co powiedziałam i o dziwo nie przeszkadzało mi to. Ja naprawdę tego chcę !.
- Nie możesz ! Kathy jesteś moją przyjaciółką nie pozwolę na to, żebyś sobie zepsuła życie.
- To jej decyzja Chris. Jeśli tego chcę to, to uszanujmy. Kathy jeśli ty tego chcesz to ja też. – złapał mnie za rękę i mocno ją uścisną. Dodało mi to ogromnej otuchy.




- Jesteście jeszcze za młodzi ! Dziecko to nie przelewki !. To masa problemów na które jeszcze nie jesteście gotowi ! – krzyknęła już trochę zdenerwowana Alice. Jednak do ojca w końcu dotarło co powiedziałam i co się wokół niego dzieje. Położył rękę na ramieniu swojej żony i powiedział.
- Alice, Martin ma racje, jeśli tego chcę nie będę jej zabierać szansy na szczęście. – wstał i podszedł mnie przytulić. Nie spodziewałam się tego po nim, ale zrozumiałam za co go  kochałam zawsze patrzył na to co ja chcę, a nie na to co powinnam chcieć. Zawsze byłam trochę inna … to co inne dziewczyny lubiły robić ja uważałam za głupie. Ben uważał, że szczęście to podstawa tak często zapominałam o jego tezie.
Zobaczyłam przez ramię jak Jenny się do mnie uśmiecha od uch do ucha. Odwzajemniłam uśmiech. Znałam ją bardzo dobrze, na pewno uważa, że dobrze robię. Cieszę się strasznie, że tak dużo ludzi we mnie wierzy.
Po męczącym wyznaniu, poszłam z Jen, Martinem i Chrisem na lody. Chris nadal cały czas gadał, żebym się jeszcze nad tym zastanowiła, ale ja wiedziałam czego chcę. Gdy wróciłam do domu czekała mnie miła niespodzianka …

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siemanos :D I mamy już następny rozdział :D ! Jak wam się podoba ;> ? Tak jak zawsze dziękuję za miłe komentarze i proszę o więcej ;**
Chciałabym wam także polecić bloga http://pamietnikpamietnikpamietnik.blogspot.com. Dopiero zaczyna pisać, ale mogę wam gwarantować, że jest cudny <333. 

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 19. Walka z przeznaczeniem.


*Jenny*

-Martin zrób mi kawę !
-Nie. Zejdź i sama sobie zrób. Nie możesz tam siedzieć do końca życia !
-No proszę !
-Nie ! Przecież i tak nie ma nikogo  domu oprócz nas ! - Weszłam do kuchni i nastawiłam wodę na kawę. Oparłam się o blat i patrzyłam przez okno, okropnie lało... Myślałam... Nie mam już nic. Nikomu nie jestem potrzebna, siedzę w domu od tygodnia i mam wszystko w dupie, żeby jeszcze w ogóle kogoś to obchodziło. Został mi tylko Martin. Ktoś zapukał do drzwi o ile można było nazwać to pukaniem. Zaczęłam się zastanawiać komu chciało, się w taką pogodę gdziekolwiek ruszać.. No przecież musiałam do cholery otworzyć te drzwi.
-Jenny....Jenny..co ja mam zrobić ? !- zapłakana Katherina stała w progu i ledwie oddychała.- Ja jestem za młoda..Jak ja sobie poradzę...
-Kath !! – popatrzyłam na nią, byłam w zupełnym szoku, stróżki wody kapały z jej przemoczonego ubrania jak i z całego ciała.
-Ja nie wiem co mam robić ...
-Kath !! – zdałam sobie sprawę, że to naprawdę ona ! -Uspokój się… nic nie rozumiem... wejdź i wszystko od początku mi opowiedz okej ?.- objełam ją ramieniem i weszłyśmy do mojego pokoju. Kath była przerażona. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie. Cała, się trzęsła nie wiedziałam czy ze strachu czy z zimna.
-Powiedz mi co się dzieje..tylko powoli i od początku..
-No bo ..ja czułam się ostatnio strasznie źle..i tato kazał mi iść do lekarza- otarła łzy z twarzy, które lały się ciurkiem - i... Jen ja....


*Martin*

Przechodziłem obok pokoju Jenny i usłyszałem głos … Katheriana ? Co ona tu robi ? Godzi się z Jen ? Czy to w ogóle naprawdę się dzieję ? Kurde tak mnie ciekawość zżera… Podeszłem pod drzwi, sprawdę tylko czy sie nie pozabijają i zaraz wrócę..Jak gdyby nigdy nic...Drzwi były uchylone..usłyszałem szloch… Kath płacze ?  Co tu się dzieje !!!
-Jenny ja jestem w ciąży !!!
-Że w czym ?? – z wrażenia ugiegły się pode mną kolana i poleciałęm na drzwi które, się otworzyły na oścież. Musiałem wyglądać jak idiota, ponieważ cudem złapałem równowagę.
-Martin ty kretynie ! To nie ten moment  ! wyjazd stąd ! Ja cię nauczę podsłuchiwać ! Jak matka cię wychowała ! - Jen wrzeszczała na mnie i próbowała siłą wypchać mnie z pokoju, nadaremnie, bo przecież chyba miałem prawo wiedzieć ! - Katherina ty jesteś pewna?- zapytała po chwili zrezygnowana, bo ani drgnąłem.
-No jak mi lekarz powiedział to raczej tak.
-Kath czy to moje... ?  – wyjąkałem.
-Czy to twoje dziecko ?! Co ty zapytania zadajesz ? Myślisz, że cię zdradziłam?
-To wy to... Boże !! – Jenny złapała się za głowę i wytrzeszczyła oczy , nie wierząc w to co usłyszała.
-Ale jak to możliwe że po jednym razie... – to było takie nie wiarygodne, takie niemożliwe !.
- A skąd mam to wiedzieć ? – Katerina rozłożyła ręce i zaczęła, się rozglądać po pokoju szykując chusteczek.
- Nie naskakuj na nią pacanie ! Nie wiesz jak ona musi się teraz czuć ?! Poczekaj przyniosę ci wodę. - Jen wyszła a ja co ? Co miałem mówić ? To wszystko moja wina … Kath patrzyła na mnie tymi przenikliwymi zielonymi tęczówkami i pewnie komuś innemu powiedziałbym "wszystko będzie dobrze . Nie przejmuj się ". Ale tu nie będzie dobrze. Wszystko się tak plącze...
-Martin powiedz coś do cholery !
- Na pewno cię nie zostawię cię .Wiesz że możesz na mnie liczyć. - tylko tyle udało mi sie wydukać, a ona znowu wybuchneła płaczem - proszę nie płacz. Powiedziałem coś nie tak ? -przytuliłem ją najmocniej jak potrafiłem.


-Martin jak ja to powiem  tacie ?
-Razem powiemy.
-A czy my… ? No czy my… - przerwałem jej.
-Za bardzo cię kocham . Nie mogę przestać o tobie myśleć… Codziennie zastanawiam się co robisz, gdzie jesteś, co czujesz... jesteś częścią mnie. Nie mogę cie kolejny raz stracić . – pocałowałem ją a ona odwzajemniła pocałunek. Tak bardzo mi tego brakowało …


*Jenny*

-Zostawiłeś ją tam samą ?
-Zasnęła . Jen co my teraz zrobimy ?
-Nie mam pojęcia. Nie wyobrażam sobie nawet jak ona sie może czuć. Rodzice będą w szoku, im też musimy powiedzieć.
- Tsaa, wszystkim musimy powiedzieć …

___________________________________________
Hej :D Pomyślałam, że będzie fajnie jak będziecie mogli zobaczyć bohaterów :D Wkleiłam zdjęcia w zakładce "bohaterowie" pod wszystkimi rozdziałami.
 A i oczywiście pozdrawiam stałych czytelników i dziękuje za wejścia, których jest ponad 1200...totalny szok :O Jesteście kochani ;** X.O.X.O