CSS font-family

This is a paragraph, shown in the Times New Roman font.

This is a paragraph, shown in the Arial font.

-->

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 20 : Teraz może być tylko lepiej.



*Katerina*

Otworzyłam oczy, koło mnie leżał mój Martin. Mój … tym słowem mogłam, się rozkoszować przez calutki czas. Delikatnie pochrapywał i tym samym stawał się najsłodszym chłopakiem jakiego kiedykolwiek spotkałam. Byłam ogromną szczęściarą. Nagle przypomniałam sobie dlaczego tu jestem i cała moja radość prysła. W tym samym momencie mój chłopak otworzył oczy. Uśmiechną się na mój widok.
- Cześć kochanie. – pocałował mnie czule w czoło. Leżeliśmy tak dobre dwie godziny, ale potem nastał czas na rzeczywistość z którą się trzeba zmierzyć. Szybko się ubraliśmy, zjedliśmy i pojechaliśmy także razem z Jenny i Chrisem do mojego domu tam gdzie musiałam wyjawić wszystkim prawdę. Chris jeszcze o niczym nie wiedział, miał się dowiedzieć w tym samym czasie co ojciec i jego żona. Byliśmy już na miejscu, Martin trzymał mnie za rękę co dodawało mi ogromnej podpory.
- Tato jesteś ?
- W kuchni. – usłyszałam jego rozbawiony  głos, pewnie ze soją żoną Alice opowiadają zabawne historie jak zawsze. Alice naprawdę jest bardzo miłą kobietą, prawie zawsze się dogadujemy. Tato zobaczył, że za mną stoi cały chmar moich przyjaciół, wiedział że już coś się święci. Twarz mu delikatnie pobladła.
- Jestem w ciąży. – nie było sensu owijać tego w bawełne. Chciałam mieć to jak najszybciej z głowy. Bena, mojego ojca obawy się spełniły i jeszcze bardziej teraz pobladł wpatrując się we mnie już dobrą minute. Ciszę przerwała Alice.
- Katerina, kochanie ale jak to ? – spytała nie rozumiejąc tej całej sytuacji.




- Naprawdę mam wam to wszystko tłumaczyć skąd się biorą dzieci, serio ? – nie bałam się, co najwyżej dadzą mi karę ważne, że z Martinem będziemy już na zawsze. Wiem, że mnie nie opuści. . Nie wiem jak sobie poradzę, ale gdy Martin  będzie mi pomagał to na pewno damy radę.
- Katerina ! Nie wierze ci ! Powiedz , że to żart ! – Chris zaczął się drzeć. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że przyjechał tu z nami. Pokręciłam przecząco głową, na co on zaczął wpatrywać, się teraz w Martina.  
- Dobrze Alice, tylko spokojnie. – zaczęła mówić sama do siebie, coraz głębiej oddychając. – Nie martw się wszystko będzie dobrze … - teraz już mówiła do mnie - Trzeba jak najszybciej pojechać do lekarza, który to już tydzień ?  – mówiła już coraz trzeźwiej.
- Z tego co pamiętam lekarz mówił, że 3. – odpowiedziałam nie bardzo wiedząc do czego zmierza.
- ok. Jeszcze nie wszystko stracone … Katerino zbieraj się zawiozę cię do lekarza i ustalimy datę operacji.
- Jakiej operacji ?! – wykrzyknęłam.
- Musimy to z ciebie jakoś wyciągnąć przecież. Nie bój się to nie będzie …
- Chcesz moje własne dziecko uśmiercić ?! – przerwałam jej, nie mogłam już dłużej tego słuchać !. Nie mogłam jego tak po prostu usnąć, jakby gdyby nigdy nic, przecież to było żywa istota i  w dodatku moja !.
- To nie tak …
- To jest moje dziecko, moja decyzja !
- Kathy chyba nie mówisz poważnie – odezwał się Chris.
- Mówię, zamierzam je urodzić. – dopiero dotarło do mnie co powiedziałam i o dziwo nie przeszkadzało mi to. Ja naprawdę tego chcę !.
- Nie możesz ! Kathy jesteś moją przyjaciółką nie pozwolę na to, żebyś sobie zepsuła życie.
- To jej decyzja Chris. Jeśli tego chcę to, to uszanujmy. Kathy jeśli ty tego chcesz to ja też. – złapał mnie za rękę i mocno ją uścisną. Dodało mi to ogromnej otuchy.




- Jesteście jeszcze za młodzi ! Dziecko to nie przelewki !. To masa problemów na które jeszcze nie jesteście gotowi ! – krzyknęła już trochę zdenerwowana Alice. Jednak do ojca w końcu dotarło co powiedziałam i co się wokół niego dzieje. Położył rękę na ramieniu swojej żony i powiedział.
- Alice, Martin ma racje, jeśli tego chcę nie będę jej zabierać szansy na szczęście. – wstał i podszedł mnie przytulić. Nie spodziewałam się tego po nim, ale zrozumiałam za co go  kochałam zawsze patrzył na to co ja chcę, a nie na to co powinnam chcieć. Zawsze byłam trochę inna … to co inne dziewczyny lubiły robić ja uważałam za głupie. Ben uważał, że szczęście to podstawa tak często zapominałam o jego tezie.
Zobaczyłam przez ramię jak Jenny się do mnie uśmiecha od uch do ucha. Odwzajemniłam uśmiech. Znałam ją bardzo dobrze, na pewno uważa, że dobrze robię. Cieszę się strasznie, że tak dużo ludzi we mnie wierzy.
Po męczącym wyznaniu, poszłam z Jen, Martinem i Chrisem na lody. Chris nadal cały czas gadał, żebym się jeszcze nad tym zastanowiła, ale ja wiedziałam czego chcę. Gdy wróciłam do domu czekała mnie miła niespodzianka …

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siemanos :D I mamy już następny rozdział :D ! Jak wam się podoba ;> ? Tak jak zawsze dziękuję za miłe komentarze i proszę o więcej ;**
Chciałabym wam także polecić bloga http://pamietnikpamietnikpamietnik.blogspot.com. Dopiero zaczyna pisać, ale mogę wam gwarantować, że jest cudny <333. 

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział...Nominowałam cię do Libster Award, Szczegóły u nas:
    http://1000metrownadziemia.blogspot.com/2013/04/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzidziuś! <3 wrr! :**
    Mam nadzieję, że bedzie wszytko dobrzee.
    No jak zawsze czekam na nn :** ;3

    OdpowiedzUsuń