CSS font-family

This is a paragraph, shown in the Times New Roman font.

This is a paragraph, shown in the Arial font.

-->

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 34 : Najlepiej rozkochać i rzucić .!

*Jenny*

Obudziły mnie promienie przedostające się przez moje okno. Jak cudownie jest spać w swoim kochanym, ciepłym, miękkim  łóżku !. Bardzo różni się od krzeseł szpitalnych, które zastępowały mi już od czterech dni o to te kochane łoże. Nadal nie rozumiałam Jaspera... Czy to był dobry powód bójki ?. Ale po co Liam by coś takiego powiedział ? Czy jego słowa by coś zmieniły ? nie sądzę. Przecież kocham Jaspera i jakieś głupie przesądy Liama tego nie zmienią … Ale nie ma się co dziwić, przecież on jest taki pobudliwy i często agresywny, ale to jego jedyne wady i jestem w stanie się z nimi pogodzić, ale nie wytrzymam jak to będzie się często działo. Chyba powinnam zadzwonić do Liama i się go zapytać jak ręka. Wczoraj nie wyglądała najlepiej … Napisze mu sms tak będzie bezpieczniej.


Hej. Po wczorajszej bójce nic ci się nie stało ?. Jesteś cały ?.


Odpowiedz zjawiła się po nie całej minucie.

 
Wszystko ok. Dzięki za troskę :) .


Cieszyłam się, że nic mu nie jest. Jeszcze tego by brakowało, żeby miał i on coś uszkodzone. No ale cóż ma nauczkę. Jaspera lepiej omijać łukiem i mu się nie naprzykrzać, no chyba że ktoś go mocno kocha jak ja.
Szybko zjadłam śniadanie i udałam się do szpitala. Kazałam Martinowi iść w końcu do domu się przespać. Był cały wykończony i miał ogromne wory pod oczami. Obiecałam mu, że posiedzę z Kathy dopóki on nie wróci, on jednak nie chętnie mi ustąpił.
- Jak się czujesz ?. – zapytałam Kathy jak już zostałyśmy same.
- Dobrze. – nie wyglądała jakby kłamała, a przecież jak człowiek może się czuć dobrze, gdy wie że może za 2 miesiące umrzeć ?. Nie rozumiałam tego.
- Jak to ?.
- Możesz mnie uznać za wariatkę, ale ja wiem, że urodzę i przeżyję. Po prostu to wiem, Jen.
- Nie boisz się ?. Nie boisz się, że jednak coś pójdzie nie tak i twoja teza będzie nie ważna ?.
- Nawet jakbym umarła to i tak będę szczęśliwa, że moje dziecko żyję i jest szczęśliwe tak samo jak ja.
- No nie wiem czy takie szczęśliwe jak jego matka by nie żyła. Przepraszam Kathy ale po prostu tego nie ogarniam.
- Nie będzie same, ma Martina, ciebie, Chrisa. – naszą rozmowę przerwał Chris wchodząc na sale z całym pojemnikiem mandarynek.

- Cześć wam. Przyniosłem mandarynki. – Kathy z radości za klaskała w dłonie.
- O jej Chris !. Jak dobrze, że pomyślałeś o moim najukochańszym owocu. – powiedziała z nie ukrywaną radością. – wiesz Jenny co by mnie jeszcze uszczęśliwiło ?. – zapytała z nieukrywaną satysfakcją. Wiedziałam o co jej chodziło.
- Kubek gorącej czekolady ?. – zapytałam.
- Czytasz mi w myślach. – powiedziała cały czas się uśmiechając.
- Zaraz wracam – opowiedziałam i skierowałam się do automatu. Przemieszczałam się między korytarzami. Nagle w jednej z sal zobaczyłam leżącego Liama !! na jednym z szpitalnych łóżek.
- Liam ?. Co ty tu robisz ?. – widać było, że jest zaskoczony i zmieszany. – Co ci się stało ?.
- Wczoraj Jasper złamał mi rękę, ale nie martw się już wszytsko jest ok. – wymamrotał nerwowo.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś jak się dzisiaj ciebie pytałam ?.
- Czy to by coś zmieniło ?. Jedynie by wzbudziło w tobie współczucie i tyle. Słuchaj, nie ważne muszę ci coś mega ważnego powiedzieć, w sumie dobrze że jesteś. Mimo to, że pewnie mi nie uwierzysz to i tak zamierzam ci powiedzieć. Czuję, że to mój obowiązek…
- Pan Liam Kuczer ?. – zapytał go lekarz, który przed chwilą pojawił się za drzwiami.
- tak, to ja.
- Musimy panu zrobić jeszcze parę badań, ale wszystko wraca do normy. Kość którą naprawiliśmy wydaje mi się że powoli będzie się zrastać. Jeśli pójdzie wszystko dobrze za Okło 3 dni może pan opuścić szpital. Czy bardzo boli pana ręka ?.
- Nie, już właściwie nie czuję żądnego bólu.
- To bardzo dobrze, nie musimy już podawać leków przeciwbólowych. – doktor zadał mu jeszcze parę pytań dotyczących jego zdrowia, a następnie życzył nam miłego dnia i opuścił sale.
- Jenny wracając do tam tej sprawy. Nie bądź na mnie zła ja chcę tylko twojego dobra i jestem w pełni tego świadomy, że mi nie uwierzysz i po prostu znienawidzisz, ale muszę ci to powiedzieć !. – do Sali wpadł Martin.
- Jen co ty tu robisz ? miałaś być z Katheriną.
- Christopher przy niej siedzi.
- Liam ? co ci się stało ?.
- Nic wielkiego, mam tylko złamaną rękę.
- Już myślałaem że to coś poważnego. Jenn, idziesz ?. – Martin nie lubił Liama. Nie tylko z powodu sprawy Chrisa z narkotykami, ale także z mojego powodu, kiedy narobił mi nadziei, a potem tak nagle uświadomił mi, że nic do mnie nie czuję. Bolało jak cholera. Do dzisiaj mam do niego o to żal.
- Jasne.
U Katheriny siedzieliśmy do samego wieczora, postanowiłam już wrócić do domu kiedy Chris i  Martin jeszcze postanowili zostać. Chciałam dzisiaj pójść przez park, to dziwne bo nigdy tego nie robiłam, ale musiałam przemyśleć parę nie wyjaśnionych spraw. Co chciał mi powiedzieć Liam ?. Czy to było coś ważnego ?. Dlaczego miałam go znienawidzić i mu nie uwierzyć ?. Ale taka była prawda co by powiedział nie uwierzyłabym mu. Nie ufałam mu. Szłam tak kopiąc kamienie, jednak gdy podniosłam głowę moje oczy dostrzegły Jaspera i Megan !. Całujących się !. Tę samą Megan co krzywdziła na okrągło Kathy, co chodziła wiecznie nachlana, wytapetowana lala !! ZAWSZE JEJ NIE NAWIDZIŁAM. I tego samego Jaspera … kochanego Jaspera, którego kochałam nade wszystko. Byłam w stanie nawet wybaczyć mu te wszystkie bójki, a on i tak mnie zostawił !. Stałam tam jak słup. Czekałam na to kiedy Jasper odepchnie ją i powie, żeby się więcej na niego nie rzucała. Tak jak było w prawie wszystkich romantycznych komediach ... Kogo chcesz oszukać Jenn  ?! Ta chwila nie nastąpi nigdy !. Nadal całowali się zachłannie nie zwracając uwagi na ludzi przechodzących obok. Nie wytrzymałam tego widoku dłużej i znów pobiegłam tam skąd tu przyszłam, do szpitala. Mało panując nad tym co robię pobiegłam cała zapłakana do Sali na której leżał Liam. Stał tyłem do wejścia wpatrzony w okno.
- To to chciałeś mi powiedzieć ?. – wychlipałam. Stanęłam w drzwiach. On przestraszony, aż podskoczył i szybko odwrócił się w moją stronę.
- Kto ci powiedział ?.
- Widziałam ich w parku. – cała roztrzęsiona wpatrywałam się w jego oczy, które były pełne żalu i troski.
- Ale jak to możliwe ?. On i Megan ?. – wychlipiałam.
- W gimnazjum zawsze za sobą łazili. Od kiedy pamiętam byli razem. Wtedy kiedy zaczęliście być razem, myślałem, że z nią zerwał, ale wczoraj zobaczyłem go jak ją odprowadzał. Kazałem mu powiedzieć tobie prawdę, ale on nie chciał. Wtedy powiedziałem mu, że albo on ci powie, albo zrobię to ja, no i tak zaczęła się bójka. Po około 10 minutach ty się zjawiłaś i nas rozdzieliłaś, resztę już znasz.
- Ale jak to możliwe ?. Przecież mówił mi, że mnie kocha, że już zawsze będziemy razem ?. że dzięki mnie jego życie nabiera sensu ?. To wszystko było kłamstwem ?.
-  On nigdy nie był uczciwy.
- Myślałam że ja jestem kimś ważnym !.
- Jenny jesteś bardzo ważna, tylko, że on nie umiał tego docenić.
- I to mówi facet, który w sobie mnie rozkochał, a potem rzucił jak jakiegoś śmiecia. – na jego twarzy przebiegł ogromny ból.
-  Muszę ci to w końcu powiedzieć. Wtedy w parku, gdy powiedziałem ci, że nie jestem gotowy. Poczułem, że naprawdę cię kocham. Głupie prawda ? Właśnie wtedy kiedy cię straciłem jednocześnie cię mocno pokochałem. Tak bardzo cię kocham Jenn, jesteś tym co najlepsze w moim życiu. Gdy cię nie ma cały czas zastanawiam się co robisz, o czym myślisz. Gdy cię widzę na korytarzu w szkole moje serce wali jak oszalałe… - to co powiedział bardzo mnie poruszyło. Chęć usłyszenia tego od Jaspera, padło z ust Liama. Wszystkie myśli kotłowały się we mnie, nie dając spokoju i dobrego wyjścia z sytuacji. Emocje rozszarpywały mnie od środka i to one sprawiły, że właśnie w jednej sekundzie POCAŁOWAŁAM Liama. 


 


I w tedy powstał jakby film w mojej głowie...wspomnienia z poznania Jaspera, z droczenia się z nim, ze wspólnej kary w szkole i pomoc przy Kathy...Jasper ! Cholerny dupek, którego tak kocham...przy nim poznałam miłość, a nie zauroczenie. Kocham go, a on kochał inną tak ? Kim on do cholery jest ? żyje na dwa fronty i myśli, ze mu sie uda...z nim było tak dobrze, tak bezpiecznie… chodź on sam był niebezpieczny. W środku czułam, że nasze charaktery dopełniały się, ze my się dopełnialiśmy. Ale on tylko udawał... tylko co chciał przez to osiągnąć ?

Najlepiej rozkochać i rzucić...ale właśnie to samo zrobił chłopak, którego całuje... jaki to wszystko ma sens ? Czy w ogóle moje życie ma sens ?. 

---------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka :D :***    Jest i 34 rozdział :D starałam się żeby pojawił się dość szybko :D. Jak zwykle proszę o opinie tego rozdziału :D. 
W następnym tygodniu lub za dwa tygodnie postaram się dodać epilog :) 
X.O.X.O   ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz