*Jenny*
Obudziły
mnie promienie przedostające się przez moje okno. Jak cudownie jest spać w
swoim kochanym, ciepłym, miękkim łóżku
!. Bardzo różni się od krzeseł szpitalnych, które zastępowały mi już od
czterech dni o to te kochane łoże. Nadal nie rozumiałam Jaspera... Czy to był
dobry powód bójki ?. Ale po co Liam by coś takiego powiedział ? Czy jego słowa
by coś zmieniły ? nie sądzę. Przecież kocham Jaspera i jakieś głupie przesądy
Liama tego nie zmienią … Ale nie ma się co dziwić, przecież on jest taki
pobudliwy i często agresywny, ale to jego jedyne wady i jestem w stanie się z
nimi pogodzić, ale nie wytrzymam jak to będzie się często działo. Chyba
powinnam zadzwonić do Liama i się go zapytać jak ręka. Wczoraj nie wyglądała
najlepiej … Napisze mu sms tak będzie bezpieczniej.
Hej. Po wczorajszej
bójce nic ci się nie stało ?. Jesteś cały ?.
Odpowiedz
zjawiła się po nie całej minucie.
Wszystko ok. Dzięki za
troskę :) .
Cieszyłam
się, że nic mu nie jest. Jeszcze tego by brakowało, żeby miał i on coś uszkodzone.
No ale cóż ma nauczkę. Jaspera lepiej omijać łukiem i mu się nie naprzykrzać,
no chyba że ktoś go mocno kocha jak ja.
Szybko
zjadłam śniadanie i udałam się do szpitala. Kazałam Martinowi iść w końcu do
domu się przespać. Był cały wykończony i miał ogromne wory pod oczami.
Obiecałam mu, że posiedzę z Kathy dopóki on nie wróci, on jednak nie chętnie mi
ustąpił.
- Jak się
czujesz ?. – zapytałam Kathy jak już zostałyśmy same.
- Dobrze. –
nie wyglądała jakby kłamała, a przecież jak człowiek może się czuć dobrze, gdy
wie że może za 2 miesiące umrzeć ?. Nie rozumiałam tego.
- Jak to ?.
- Możesz
mnie uznać za wariatkę, ale ja wiem, że urodzę i przeżyję. Po prostu to wiem,
Jen.
- Nie boisz
się ?. Nie boisz się, że jednak coś pójdzie nie tak i twoja teza będzie nie
ważna ?.
- Nawet
jakbym umarła to i tak będę szczęśliwa, że moje dziecko żyję i jest szczęśliwe
tak samo jak ja.
- No nie
wiem czy takie szczęśliwe jak jego matka by nie żyła. Przepraszam Kathy ale po
prostu tego nie ogarniam.
- Nie będzie
same, ma Martina, ciebie, Chrisa. – naszą rozmowę przerwał Chris wchodząc na
sale z całym pojemnikiem mandarynek.
- O jej
Chris !. Jak dobrze, że pomyślałeś o moim najukochańszym owocu. – powiedziała z
nie ukrywaną radością. – wiesz Jenny co by mnie jeszcze uszczęśliwiło ?. –
zapytała z nieukrywaną satysfakcją. Wiedziałam o co jej chodziło.
- Kubek
gorącej czekolady ?. – zapytałam.
- Czytasz mi
w myślach. – powiedziała cały czas się uśmiechając.
- Zaraz
wracam – opowiedziałam i skierowałam się do automatu. Przemieszczałam się
między korytarzami. Nagle w jednej z sal zobaczyłam leżącego Liama !! na jednym
z szpitalnych łóżek.
- Liam ?. Co
ty tu robisz ?. – widać było, że jest zaskoczony i zmieszany. – Co ci się stało
?.
- Wczoraj
Jasper złamał mi rękę, ale nie martw się już wszytsko jest ok. – wymamrotał nerwowo.
- Dlaczego
mi nie powiedziałeś jak się dzisiaj ciebie pytałam ?.
- Czy to by
coś zmieniło ?. Jedynie by wzbudziło w tobie współczucie i tyle. Słuchaj, nie
ważne muszę ci coś mega ważnego powiedzieć, w sumie dobrze że jesteś. Mimo to,
że pewnie mi nie uwierzysz to i tak zamierzam ci powiedzieć. Czuję, że to mój
obowiązek…
- Pan Liam
Kuczer ?. – zapytał go lekarz, który przed chwilą pojawił się za drzwiami.
- tak, to
ja.
- Musimy
panu zrobić jeszcze parę badań, ale wszystko wraca do normy. Kość którą
naprawiliśmy wydaje mi się że powoli będzie się zrastać. Jeśli pójdzie wszystko
dobrze za Okło 3 dni może pan opuścić szpital. Czy bardzo boli pana ręka ?.
- Nie, już
właściwie nie czuję żądnego bólu.
- To bardzo
dobrze, nie musimy już podawać leków przeciwbólowych. – doktor zadał mu jeszcze
parę pytań dotyczących jego zdrowia, a następnie życzył nam miłego dnia i
opuścił sale.
- Jenny
wracając do tam tej sprawy. Nie bądź na mnie zła ja chcę tylko twojego dobra i
jestem w pełni tego świadomy, że mi nie uwierzysz i po prostu znienawidzisz,
ale muszę ci to powiedzieć !. – do Sali wpadł Martin.
- Jen co ty
tu robisz ? miałaś być z Katheriną.
-
Christopher przy niej siedzi.
- Liam ? co
ci się stało ?.
- Nic
wielkiego, mam tylko złamaną rękę.
- Już
myślałaem że to coś poważnego. Jenn, idziesz ?. – Martin nie lubił Liama. Nie
tylko z powodu sprawy Chrisa z narkotykami, ale także z mojego powodu, kiedy
narobił mi nadziei, a potem tak nagle uświadomił mi, że nic do mnie nie czuję.
Bolało jak cholera. Do dzisiaj mam do niego o to żal.
- Jasne.
U Katheriny
siedzieliśmy do samego wieczora, postanowiłam już wrócić do domu kiedy Chris
i Martin jeszcze postanowili zostać.
Chciałam dzisiaj pójść przez park, to dziwne bo nigdy tego nie robiłam, ale
musiałam przemyśleć parę nie wyjaśnionych spraw. Co chciał mi powiedzieć Liam
?. Czy to było coś ważnego ?. Dlaczego miałam go znienawidzić i mu nie uwierzyć
?. Ale taka była prawda co by powiedział nie uwierzyłabym mu. Nie ufałam mu.
Szłam tak kopiąc kamienie, jednak gdy podniosłam głowę moje oczy dostrzegły
Jaspera i Megan !. Całujących się !. Tę samą Megan co krzywdziła na okrągło
Kathy, co chodziła wiecznie nachlana, wytapetowana lala !! ZAWSZE JEJ NIE
NAWIDZIŁAM. I tego samego Jaspera … kochanego Jaspera, którego kochałam nade
wszystko. Byłam w stanie nawet wybaczyć mu te wszystkie bójki, a on i tak mnie
zostawił !. Stałam tam jak słup. Czekałam na to kiedy Jasper odepchnie ją i
powie, żeby się więcej na niego nie rzucała. Tak jak było w prawie wszystkich
romantycznych komediach ... Kogo chcesz oszukać Jenn ?! Ta chwila nie nastąpi nigdy !. Nadal
całowali się zachłannie nie zwracając uwagi na ludzi przechodzących obok. Nie
wytrzymałam tego widoku dłużej i znów pobiegłam tam skąd tu przyszłam, do
szpitala. Mało panując nad tym co robię pobiegłam cała zapłakana do Sali na
której leżał Liam. Stał tyłem do wejścia wpatrzony w okno.
- To to
chciałeś mi powiedzieć ?. – wychlipałam. Stanęłam w drzwiach. On przestraszony,
aż podskoczył i szybko odwrócił się w moją stronę.
- Kto ci
powiedział ?.
- Widziałam
ich w parku. – cała roztrzęsiona wpatrywałam się w jego oczy, które były pełne
żalu i troski.
- Ale jak to
możliwe ?. On i Megan ?. – wychlipiałam.
- W
gimnazjum zawsze za sobą łazili. Od kiedy pamiętam byli razem. Wtedy kiedy
zaczęliście być razem, myślałem, że z nią zerwał, ale wczoraj zobaczyłem go jak
ją odprowadzał. Kazałem mu powiedzieć tobie prawdę, ale on nie chciał. Wtedy
powiedziałem mu, że albo on ci powie, albo zrobię to ja, no i tak zaczęła się
bójka. Po około 10 minutach ty się zjawiłaś i nas rozdzieliłaś, resztę już
znasz.
- Ale jak to
możliwe ?. Przecież mówił mi, że mnie kocha, że już zawsze będziemy razem ?. że
dzięki mnie jego życie nabiera sensu ?. To wszystko było kłamstwem ?.
- On nigdy nie był uczciwy.
- Myślałam
że ja jestem kimś ważnym !.
- Jenny
jesteś bardzo ważna, tylko, że on nie umiał tego docenić.
- I to mówi
facet, który w sobie mnie rozkochał, a potem rzucił jak jakiegoś śmiecia. – na
jego twarzy przebiegł ogromny ból.
- Muszę ci to w końcu powiedzieć. Wtedy w
parku, gdy powiedziałem ci, że nie jestem gotowy. Poczułem, że naprawdę cię
kocham. Głupie prawda ? Właśnie wtedy kiedy cię straciłem jednocześnie cię mocno
pokochałem. Tak bardzo cię kocham Jenn, jesteś tym co najlepsze w moim życiu.
Gdy cię nie ma cały czas zastanawiam się co robisz, o czym myślisz. Gdy cię
widzę na korytarzu w szkole moje serce wali jak oszalałe… - to co powiedział
bardzo mnie poruszyło. Chęć usłyszenia tego od Jaspera, padło z ust Liama.
Wszystkie myśli kotłowały się we mnie, nie dając spokoju i dobrego wyjścia z
sytuacji. Emocje rozszarpywały mnie od środka i to one sprawiły, że właśnie w
jednej sekundzie POCAŁOWAŁAM Liama.
I w tedy powstał jakby film w mojej
głowie...wspomnienia z poznania Jaspera, z droczenia się z nim, ze wspólnej
kary w szkole i pomoc przy Kathy...Jasper ! Cholerny dupek, którego tak kocham...przy
nim poznałam miłość, a nie zauroczenie. Kocham go, a on kochał inną tak ? Kim
on do cholery jest ? żyje na dwa fronty i myśli, ze mu sie uda...z nim było tak
dobrze, tak bezpiecznie… chodź on sam był niebezpieczny. W środku czułam, że
nasze charaktery dopełniały się, ze my się dopełnialiśmy. Ale on tylko
udawał... tylko co chciał przez to osiągnąć ?
Najlepiej
rozkochać i rzucić...ale właśnie to samo zrobił chłopak, którego całuje... jaki
to wszystko ma sens ? Czy w ogóle moje życie ma sens ?.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka :D :*** Jest i 34 rozdział :D starałam się żeby pojawił się dość szybko :D. Jak zwykle proszę o opinie tego rozdziału :D.
W następnym tygodniu lub za dwa tygodnie postaram się dodać epilog :)
X.O.X.O ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz