CSS font-family

This is a paragraph, shown in the Times New Roman font.

This is a paragraph, shown in the Arial font.

-->

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 29 : " Teraz tak po prostu może odejść ? "


*Jenny*

Zadzwonił Martin, jedna sekunda i świat jakby wywrócił mi się do góry nogami. Całą zaczęłam się trząść. Musiałam jak najszybciej dostać się do szpitala.
JAK ???
Jasper !! Widziałam, jak się oddala i to była teraz moja jedyna szansa. Pobiegłam w jego stronę, żeby mi pomógł. Jasper popatrzył się na mnie jak na idiotkę. Nie wierzył mi …
- Jasper !!!. Po prostu mnie zawieź. – jeszcze przez chwilę mi się przyglądał i pokazał mi gestem ręki, aby wsiadła.
Nie patrząc na ludzi biegnę przez parking do szpitalnego wejścia. Wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tępię . Wbiegłam do jakiegoś pokoju pielęgniarek.
-Gdzie leży Katherina Miller?
- sala 343.. tylko proszę nie wchodzić ! Na korytarzu stoją  jej przyjaciele. Proszę czekać razem z nimi !- wyszłam i ... i nie wiedziałam w ogóle w którą stronę mam iść.
-Gdzie do cholery jest pokój 343 ??!!
-Jenny do cholery uspokój się ! Płacz i nerwy ci teraz w niczego nie ułatwią. - Jasper zastąpił mi drogę i położył ręce na moich ramionach.
- Puść mnie … muszę znaleźć te pieprzone drzwi … - zaczęłam mu się wyrywać.
- Jenn ? Jenn ! Hej !. – starał mnie się sprowadzić na ziemie, próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy. – W takim stanie jej nie pomożesz. Weź pięć głębokich oddechów, spróbuj się najpierw uspokoić. -  Mówił mi to patrząc mi prosto  oczy, co było niezwykłe. Miał piękne oczy. Takie zielone … jak dolina w której płonie żywioł i oddaję swój blask zieleń. Taki niezwykły żywioł jak lawina tylko zielona … Jenn ! Skup się !. Co ty do cholery robisz ?!. Opanuj się. Zaczęłam oddychać równomiernie i głęboko, zatapiając się w jego tęczówki. Po pewnej chwili widząc już mnie spokojną wziął za rękę i zaczęliśmy szukać oddziału na którym leżała Kathy. Przy nim czułam się tak ... tak  bezpiecznie...
Numery na salach mi się myliły strasznie myliły. Nie mogłam się skupić. Już nawet nie wiedziałam czy numer 310 jest przed salą 343 czy może już ją minęliśmy ?. Z daleka ujrzałam Martina.
-Martin !- biegłam już teraz w jego stronę.- Co z nią ? Jak to się stało ?!. Gdzie ? Kiedy ?. – zaczęłam mu zadawać pytania nawet nie czekając na odpowiedzi.
-Nie wiem, Jenn !. Ja już nic nie wiem !. – Martin był załamany, cały zapłakany, mimowolnie go przytuliłam.




 - Nie pozwalają mi wejść. Wiem jedynie, że jest w krytycznym stanie i podłączona jest do jakichś aparatur...jeśli się nie obudzi do wieczora....to..- zawiesił się i wyglądało, na to że nie dokończy swojej wypowiedzi. Nie dziwię mu się mi też te słowa nie przechodziły przez gardło. Patrzył pusto w drzwi do sali Kathy.
-`Co to jest ? Martin powiedz...
-To śpiączka farmakologiczna ... Rozumiesz ? Co za kretyn w nią wjechał ?!. Chris byłeś tam powiedz coś !!!. – dopiero teraz go zobaczyłam siedział na podłodze z schowaną głową między kolana.
- Martin ja … ja nie … - Chris był w całkowitym szoku. Cały się telepał a przez jego ciało przechodziły drgawki. Jego oczy były podpuchnięte od płaczu.
- Gdyby nie ty … Gdyby nie twój towar nie byłoby nas tu !. To wszystko twoja wina !. Jak mogłeś jej to zrobić Chris ?!.- Martin pod wpływem emocji wstał i zaczął grozić mu palcem. – Ufała ci !. A ty tak ją zdradziłeś !. Nawet jej nie ratowałeś !. – zaczął drzeć się na cały korytarz. – Ja bym wolał zginąć zamiast jej !. Wbiegł bym na ulice za nią i osłonił ją moim własnym ciałem !. Bo wiesz ja jestem kimś honorowym, ja stawiam miłość i przyjaźń na pierwsze miejsce !. Bo nie jestem wstrętnym tchórzem !.
- Martin przestań to nie jego wina … - Jasper szybko wstał i położył rękę na jego ramieniu.
- Nie broń go !. – krzyknął i szybkim krokiem udał się do drzwi wyjściowych.
- On ma rację … Gdyby nie ja … Była by teraz z Martinem.
- Nie mów tak !. – krzyknęłam zdezorientowana. Nagle jakieś olśnienie, jakby urwane przebłyski… przypomniałam sobie co mi powiedział wcześniej Jasper

„ Chris handluję narkotykami i sam także je bierze. Chciał się od tego uwolnić, ale nie miał jak. Gdy ktoś chociaż raz spróbuje takiego życia już się od niego nie uwolni

Zatkało mnie. Teraz ta sytuacja z Martinem …

„ Gdyby nie ty … Gdyby nie twój towar nic by się jej nie stało !. „

Wszystko zaczęło się układać w zrozumiałą całość !. Zaczęłam rozumieć sens tego wszystkiego … ale co ma wspólnego z tym wszystkim Kathy ?!. Dlaczego niby to przez niego i jego narkotyki ?!. Tego nie potrafiłam rozwiązać. Ale Chris ?. Ten sam Chris którego kochałam ?. Któremu zawsze się zwierzałam gdy miałam mętlik w głowie ?. Nawet Katherina nie umiała słuchać tak jak on.
- Cholera !. – wypsnęło mi się. Jasper popatrzył na mnie pytająco. Podniosłam głowę i popatrzyłam mu w oczy co było ryzykowne … - Wtedy mówiłeś prawdę ? – podeszłam do niego. – To o Chrisie było prawdą ?.
- Tak. Nie okłamałbym cię. - nasze nosy prawie stykały się. Zatopiłam się w jego tęczówkach. Biła z nich taka czułość. Jak nie te oczy i nie ta osoba, którą znałam wcześniej, którą widziałam przed chwilą  w parku. Nie mogłam oderwać się od tego przenikliwego wzroku. Dawały mi tyle ciepła i otuchy w tym momencie. Postanowiłam się na chwilę oderwać i popatrzyłam na jego usta. Były takie pełne, takie niezwykłe, nierealne. Nie myślałam za bardzo nad tym co robię i przybliżyłam się do niego.
- Obudziła się ? – zapytał Martin z nadzieją w głosie. Szybko zawstydzona odskoczyłam od Jaspera. Mój brat był już ochłonięty.
- Nie. – odpowiedziałam. Zapadała grobowa cisza, która już trwała dobre 20 min, postanowiłam się tym nie przejmować i zaczęłam rozmyślać. To wszystko wydaje się takie nierealne . Jedna sekunda i możesz stracić kogoś kogo traktujesz jak rodzinę... Kogoś kogo znasz od podstawówki...Kogoś kto zawsze był przy tobie i teraz tak po prostu może odejść ? Nie wierzyłam w to … Znów nie poradziłam sobie z emocjami i zaczęłam głośno płakać. Jasper szybko zareagował i był już przy mnie.  
- Wierz mi ! Ona z tego wyjdzie...ona cie nie zostawi bo jesteście nie rozłączne , tak ?.- zauważyłam, że się denerwuje...pewnie miał teraz ochotę wyjść i zapalić, ale siedział tu ze mną. Mocno go do siebie przytuliłam i on też mnie objął w biodrach. Dodawał mi niezwykłego oparcia, gdy już myślałam że się rozkleję na dobre że sobie nie poradzę, on stawał koło mnie, a ja zaczynałam myśleć pozytywnie. Staliśmy tak jakieś 15 min. Co chwila w jakiejś sali piszczały aparatury, co było przerażające. Do sali Kathy co chwila wchodziły i wychodziły pielęgniarki...Na szczęście w końcu wyszedł i lekarz.
- Panie doktorze i co z nią ?- Martin prawie rzucił się na niego.
- Jeszcze się nie obudziła. To pewnie jeszcze trochę potrwa.
- A co z dzieckiem ?
- Obawiam się najgorszego. - odwrócił się i spokojnie wszedł do sali. Martin stał odwrócony w stronę drzwi. Bałam się do niego odezwać. Bałam się zrobić cokolwiek bo był przerażony… nigdy nie widziałam go w takim stanie. Tym razem  praktycznie płakał jak dziecko.




 On nie może ich stracić.. Nie przeżyje tego !! Ja to wiem bo go znam.


*Martin*

Chcę tam do niej wejść ! Zobaczyć ją ..nawet nie wiem co jej jest i co mają na myśli mówiąc stan krytyczny ? I co z naszym maleństwem ? Kiedy do cholery odpowiedzą mi  na te pytania ?!.
-Martin ! Ona walczy, żeby być z nami ! wiesz, że to prawda ? I da radę ! Wierzę w nią ! Nigdzie nie odejdzie !!
-Odejdzie ? Co ty mówisz ? Nawet nie ma takiej opcji !- krzyknąłem , ale nie potrzebnie , bo w oczach Jenny zobaczyłam strach . Też martwi się o Kathy... ale po prostu nie panuje nad nerwami - Przepraszam..- pocałowałem ją w czoło i przytuliłem.- Kurde Jenny !! Jacy z nas idioci !
-O co ci chodzi ?
-Nie zadzwoniliśmy do ojca i Alice, Katheriny ! - jak w ogóle można o czymś takim zapomnieć ? - zadzwonisz ? ja nie dam rady…


____________
Siemaneczko ;D No to mamy kolejny rozdział ;D Jak się podoba ?
A więc tak dedykuje go moim kochanym mordeczkom, które cały czas komentują moje wypociny :D Kocham was jak nie wiem co ;***** i cieszę się, że jesteście cały czas ze mną ;D

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

6 komentarzy:

  1. Boże, nie. *,*
    ryczę, wiesz? ;_;
    ona nie może zginąć. będzie żyła i dziecko też. nie rób mi tego... zalewam łzami klawiaturę, to chore - wiem, ale nie mogę się opanować.
    Boże...
    nie wytrzymam do kolejnego. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. yshdhxjvuxjsid *,* RYCZE :'( Już nie mogę doczekać się nn.. Kiedy bd???

    OdpowiedzUsuń
  3. Boooże... ;((
    Nieeeeeeeeeee, ona nie zgonie.! :((
    Takie to smutne że się poryczałam. ! xd
    czekam na nn :*

    zapraszam: http://traversing-the-sample.blogspot.com/

    Dziewiętnastoletnia dziewczyna o długich, kasztanowych włosach, zostaje wystawiona na próbę przetrwania. Jej surowy ojciec postanawia wysłać swą jedyną córkę do pięknego jak i stanowczego kraju - Japonii. Przede wszystkim bierze pod uwagę to, że Cleo zaczęła studiować Japonistykę. Uważa że dziewczyna powinna poznać lepiej kraj jak i zwyczaje. Dziewczyna na samym początku swej przygody nie potrafi odnaleźć się w świecie który ją otacza. Gdy poznaje przyjaznego Japończyka postanawia trzymać się z nim do końca jej przygody... jednak końca nie widać, a Cleo musi zacząć radzić sobie sama w trudnej sytuacji życiowej. Niespodzianki i rozczarowania czyhają na nią na każdym rogu, nowi przyjaciele jak i nowi wrogowie, świat który na samym początku był przyjaźnie do niej nastawiony po krótkim czasie odwraca się do niej złowrogo. Życie Cleo jest zagrożone a na pomoc z strony ojca, nie ma na co liczyć. Ucieczka nie wchodzi w grę, w tym momencie zostaje sama...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nowy rozdział. ;)

      http://traversing-the-sample.blogspot.com/

      Usuń
  4. ja czytam wszystkie czesci. sa na prawde swietne ;*;*;*

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam Twoje bloga. caly czas przekopuje archwium i szukam jak mi wyslalas link zeby ttlko tu wejsc i czytac. nawet jak siedze na tel;p uwielbiam uwielbiam uwielbiam. czekam na next:*/Sylwia.

    OdpowiedzUsuń