CSS font-family

This is a paragraph, shown in the Times New Roman font.

This is a paragraph, shown in the Arial font.

-->

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 32 : To dziecko jest dla mnie całym życiem




                                                     - Och ! Jak miło widzieć was razem uśmiechniętych – wszedł do Sali lekarz, a w ręku miał wyniki badań – właśnie dlatego nie lubię swojej pracy … nie lubię mówić ludziom przykrych wiadomości. Niby już jest dobrze, a jednak nie … Dobra, już nie będę owijać w bawełnę. Chodzi o to że …


*Katherina*

- Chodzi o to, że nastąpiły komplikację, są bardzo małe szansę na to, że pani przeżyję poród …  Jest to ostatni dzwonek na usunięcie ciąży, ponieważ jest pani już w prawie siódmym miesiącu ciąży. Wybór należy do pani. Proszę się bardzo dobrze zdecydować, bo to bardzo poważna decyzja na całe życie. Będę u siebie. – lekarz wyrecytował te słowa z łatwością jakby uczył się ich na pamięć przez ostatnie dwie godziny. Dla niego to było nic, a dla mnie cały świat. Takie przypadki pewnie miewał praktycznie co dzień. Słowa które wypowiedział docierały do mnie bardzo powoli. Na sali zapanowała grobowa cisza, nikt się nie ważył jej złamać, ani choćby ruszyć się z miejsca. Nie rozumiałam … jakie nie przeżycie porodu ?! dlaczego ? niby to wszystko przez ten wypadek ?. Musze wybierać między sobą, a dzieckiem ?!. Niby jak ? To dziecko jest dla mnie całym życiem … dzięki niemu moje życie nabrało sens, którego nieustannie szukałam.
- Kurwa Kathy !! – cisze przerwał Chris, nie zwracając uwagi na to, że Ben i Alice są w Sali, ale zważając na sytuację nawet tego nie zauważyli. – Mówiłem ci ! Mówiłem jak dziecku !. Ta cała ciąża nie wypali !. Zniszczysz sobie tym życie !. Ale nie ty wolałaś je urodzić !.  Jak zawsze … coś ci się spodoba i ty to musisz mieć !. Tylko że dziecko to poważna sprawa, a nie jakaś zabawka która po miesiącu ci się znudzi …
- Chris ona przed chwilą wybudziła się z śpiączki … nie krzycz na nią. – wypowiedział z trudem Martin wbijając wzrok w podłogę, nie zdając sobie sprawy co przed chwilą powiedział lekarz. Jak Christopher mógł mi to powiedzieć ?!. Jak mógł ?!. Kocham moje dziecko nad życie !. I nie jest ono kolejną zabawką w moim życiu !!!.
Jenny jeszcze nie do końca świadoma co się dzieję prawie upadła na podłogę, ale Jasper na szczęście objął ją w pasie i przyciągnął do siebie, nie pozwalając jej upaść.
- Ale jak to ?. – wychlipała ledwie dosłyszalnie. 
- O Boże Katherina !. – Alice działając pod wpływem impulsu podbiegła do mnie przytuliła i zaczęła płakać. Jenny już trochę przytomniejąc rozkleiła się na dobre. Ale późniejszy widok był najgorszy jaki kiedykolwiek widziałam … w Martina oczach dostrzegłam pojedyncze łzy z ciekające po policzkach. Chciałam wstać i go mocno przytulić, powiedzieć banalne „ wszystko będzie dobrze „ , ale nie mogłam … nie tylko z powodu leżącej na mnie Alice ale także różnych kabelków przyczepionych do mnie niczym pijawki.
- Martin … - niemal wyszeptałam. Chłopak wreszcie podniósł wzrok i popatrzył na mnie swoimi oczami przesiąkniętymi strachem i żalem. Ten widok mnie przeraził na tyle, że ciarki po mnie przeszły. Chciałam się uśmiechnąć, dać mu trochę otuchy, ale wyszedł mi tylko grymas. Ben podszedł do nas i odciągnął Alice ode mnie, wiedział że nie jest lekka i długo tak nie wytrzymam. Ona tylko odciągnięta ode mnie od razu wtuliła się z całej siły w mojego tate, cały czas płacząc jak bóbr. Mój tato nigdy nie płakał… nigdy … zawsze był twardy jak kamień. Teraz tylko obejmował Alice, a jego twarz była blada jak ściana. Jedynymi osobami nie płaczącymi na tej Sali był Ben, Jasper i ja. Nawet Chris raz po nie raz pochlipywał. Wiedziałam co mam z ciążą zrobić i nie bałam się tego …
- Ni .. ni .. nie mo.. mogę. – wychlipał Martin i wyszedł szybkim krokiem z sali.


*Martin*

Nie mogłem. Nie mogłem wytrzymać tej presji wywierającej … Stchórzyłem … Choć tak bardzo się starałem … tak bardzo chciałem być teraz przy niej, dawać jej otuchę … nadzieje. Jaki ze mnie chłopak jak zostawiłem ją samą w takiej chwili ?. To było dla mnie za dużo … wybór pomiędzy nią, a dzieckiem jest nie do podjęcia. Chociaż tak naprawdę dla mnie jest prosty i ja to wiem, ale ona, Kathy  inne będzie miała zdanie, doskonale to wiem. Ale muszę ją do tego zmusić, nie mogę jej pozwolić odejść i to na zawsze …

Choć nie palę zawsze mam w spodniach paczkę fajek na wszelki wypadek, taki jak ten na przykład, wyjąłem jednego i odpaliłem. Zaciągnąłem się czując dym rozsadzający moje płuca. Nie byłem wstanie myśleć, nie byłem wstanie tam wrócić, wszystko mnie przygniatało, a ja nie widziałem ucieczki ani schronienia. Wypaliłem już trzy papierosy, ale wcale mi nie pomogły nawet choć na chwile. Nie widziałem innego wyjścia, musiałem wejść na sale, gdzie leżała moja ukochana.
Zastałem ich w tych samych pozach co wyszedłem, a przecież minęło już dobre pół godziny. Kathy na mój widok się bardziej ożywiła.
- Przepraszam mam prośbę – wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Były one czerwone od płaczu, ale były też takie które, nie wyrażały żadnych emocji. – chcę zostać sam na sam z Kathy, możecie to zrobić ?. – wszyscy opuścili sale bez protestów. Jenny podtrzymywana przez Jaspera przechodząc popatrzyła na Kathy i jeszcze bardziej się rozpłakała o ile było to możliwe.
- Kochanie – podszedłem do niej, usiadłem na krześle obok i objąłem jej rękę. Nadal miałem czerwone oczy od płaczu. Posłała mi uśmiech. – musisz usunąć tę ciąże. – starałem się żeby mój głos był stanowczy.
- Że co ?!. – jej oczy momentalnie zrobiły się pełne niedowierzania i oburzenia.
- Kathy, kochanie nie mogę cię stracić … nawet jeśli to grozi usunięciem ciąży. – te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
- Chyba nie mówisz poważnie ?!.
- Tylko tak będę miał pewność, że cię nie stracę.
- Nie będę uśmiercała własnego dziecka !.
- Nie mamy wyjścia.
- Nie ma mowy !. Urodzę te dziecko ! przeżyje razem z nim, zobaczysz będziemy szczęśliwą rodzinką … - szybko przerwałem jej.
- Tego nie wiesz !. – czułem jak łzy lecą mi ciurkiem. – Nie możesz tak ryzykować !!!. – pod wpływem emocji wstałem z krzesła – Kathy to cię może zabić !. Nie pozwolę ci, rozumiesz ? Nie pozwolę …
- Martin to dziecko jest dla mnie całym życiem … - w jej oczach pojawiła się ciecz spływająca strumieniami.
- Nie rozumiesz, że w ten sposób możesz je stracić ?!. Przecież gdy tylko wyjdziesz ze szpitala możemy mieć jeszcze gromadke dzieci !, tylko odpuść to … Dla mnie to też nie jest łatwe uwierz mi … to dziecko jest dla mnie drugą rzeczą najlepszą jaką mnie spotkało !. Ale drugą … bo pierwszą jesteś ty, Kathy. Jak mógłbym pokochać to dziecko wiedząc, że ono zabiło ciebie … Błagam cię usuń te ciąże jeśli dla ciebie życie nie jest ważne. To usuń je dla mnie …


- Martin … ja … ja … nie dam rady. Gdy ono zniknie cząstka mnie też … ono jest mną Martin … To tak jakbym wycięła sobie pół serca nożem … Nie mogłabym wstawać codziennie rano patrząc w lustro i widzieć w nim zabójczyni własnego dziecka ... dziecka, które kocham całym sercem … osobę, która żyje we mnie … Przykro mi Martin. Nie zmienię zdania. Możesz powiadomić o mojej decyzji lekarza.  – Stałem bez ruchu już dobrą minute, wpatrując się w  jej oczy … oczy które za parę miesięcy mogłem stracić. Dlaczego ona była taka uparta ?. Dlaczego chociaż raz w życiu nie mogła mnie posłuchać ?!. Byłem strasznie na nią wściekły !. Jak ona mogła mi to robić ?!. Dlaczego kazała mi żyć jak zawsze z myślą, że za dwa miesięcy może odejść ?!. Nie wytrzymałem i energicznym krokiem wyszedłem z Sali i trzasnąłem drzwiami.


*Jenny*

 Snułam się różnymi uliczkami szukając Jaspera. Miał wyjść do sklepu po coś do picia, a nie wracał już dobrą godzinę … to wszystko było takie nie realne … Katherina miała stracić dziecko ?!. Ta sama Katherina która nigdy się nie poddawała i dążyła do realizacji swoich marzeń ?.Była moim ideałem, który podziwiałam. Zawsze dostawała to co chcę … Zawsze, prędzej czy później. Nie miałabym pojęcia co bym zrobiła na jej miejscu … dlatego nawet nie mogę jej doradzić. To wszystko było jak z jakiegoś okropnego snu … Moje rozmyślania przerwała sytuacja, którą ujrzałam kawałek przede mną. Jakichś dwóch chłopaków totalnie sie nawalało w jednej z zaciemnionych uliczek...podeszłam bliżej chodź totalnie się bałam, ale tym razem w swoim życiu nie chciałam stchórzyć i może jakoś ich rozdzielić...
Podchodziłam coraz bliżej i ...co ? Boże nie możliwe ! Jak to do cholery ..To Jaser i Liam ? o co tu chodzi !!
-Jasper !!! Liam !!!



------------------------------------------------------------------------


Siemka :D tak wiem nie było mnie długo :(. Przepraszam, ale nie miałam czasu ;((. 
Życzę wam wszystkim zajefajnych wakacji !! :D ;**
Bardzo was proszę, abyście ocenili mój rozdział :D. Nawet jeśli wam się nie podoba, napiszcie co muszę poprawić :D. Przypominam wam że anonimki też mogą dodawać komentarze :D 
X.O.X.O. ♥ cAŁUSKI :d




3 komentarze:

  1. Samobojczyni to ktos kto zabija siebie. Wszystko jest swietne oprucz tego. Lepiej by bylo zabojczyni czy morderczyni.. Nie wiem ale nie samobojczyni, nie pasuje pomimo tego ze ona twierdzi ze zaboje czastke siebie. Tak to brzmi gdyby slowo 'samobojczyni' rozwinac to brzmi tak: nie moglabym patrza w lustro widzac ze sama sie zabilam wlasnego dziecka: cos w tym stylu jak widzisz bez sensu, popraw to vo reszta jest po prostu swietna:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację ^^. Kurcze nie zauważyłam tego wcześniej :). Poprawiłam już i dziękuę za poprawienie mnie :))

      Usuń
  2. obserwuję :) zapraszam do mnie :)
    pozdrawiam buziaki :***

    OdpowiedzUsuń