- Och ! Jak miło
widzieć was razem uśmiechniętych – wszedł do Sali lekarz, a w ręku miał wyniki
badań – właśnie dlatego nie lubię swojej pracy … nie lubię mówić ludziom
przykrych wiadomości. Niby już jest dobrze, a jednak nie … Dobra, już nie będę
owijać w bawełnę. Chodzi o to że …
*Katherina*
- Chodzi o
to, że nastąpiły komplikację, są bardzo małe szansę na to, że pani przeżyję
poród … Jest to ostatni dzwonek na
usunięcie ciąży, ponieważ jest pani już w prawie siódmym miesiącu ciąży. Wybór
należy do pani. Proszę się bardzo dobrze zdecydować, bo to bardzo poważna
decyzja na całe życie. Będę u siebie. – lekarz wyrecytował te słowa z łatwością
jakby uczył się ich na pamięć przez ostatnie dwie godziny. Dla niego to było
nic, a dla mnie cały świat. Takie przypadki pewnie miewał praktycznie co dzień.
Słowa które wypowiedział docierały do mnie bardzo powoli. Na sali zapanowała
grobowa cisza, nikt się nie ważył jej złamać, ani choćby ruszyć się z miejsca.
Nie rozumiałam … jakie nie przeżycie porodu ?! dlaczego ? niby to wszystko
przez ten wypadek ?. Musze wybierać między sobą, a dzieckiem ?!. Niby jak ? To
dziecko jest dla mnie całym życiem … dzięki niemu moje życie nabrało sens,
którego nieustannie szukałam.
- Kurwa
Kathy !! – cisze przerwał Chris, nie zwracając uwagi na to, że Ben i Alice są w
Sali, ale zważając na sytuację nawet tego nie zauważyli. – Mówiłem ci ! Mówiłem
jak dziecku !. Ta cała ciąża nie wypali !. Zniszczysz sobie tym życie !. Ale
nie ty wolałaś je urodzić !. Jak zawsze
… coś ci się spodoba i ty to musisz mieć !. Tylko że dziecko to poważna sprawa,
a nie jakaś zabawka która po miesiącu ci się znudzi …
- Chris ona
przed chwilą wybudziła się z śpiączki … nie krzycz na nią. – wypowiedział z
trudem Martin wbijając wzrok w podłogę, nie zdając sobie sprawy co przed chwilą
powiedział lekarz. Jak Christopher mógł mi to powiedzieć ?!. Jak mógł ?!.
Kocham moje dziecko nad życie !. I nie jest ono kolejną zabawką w moim życiu
!!!.
Jenny
jeszcze nie do końca świadoma co się dzieję prawie upadła na podłogę, ale
Jasper na szczęście objął ją w pasie i przyciągnął do siebie, nie pozwalając
jej upaść.
- Ale jak to
?. – wychlipała ledwie dosłyszalnie.
- O Boże
Katherina !. – Alice działając pod wpływem impulsu podbiegła do mnie przytuliła
i zaczęła płakać. Jenny już trochę przytomniejąc rozkleiła się na dobre. Ale
późniejszy widok był najgorszy jaki kiedykolwiek widziałam … w Martina oczach
dostrzegłam pojedyncze łzy z ciekające po policzkach. Chciałam wstać i go mocno
przytulić, powiedzieć banalne „ wszystko będzie dobrze „ , ale nie mogłam … nie
tylko z powodu leżącej na mnie Alice ale także różnych kabelków przyczepionych
do mnie niczym pijawki.
- Martin … -
niemal wyszeptałam. Chłopak wreszcie podniósł wzrok i popatrzył na mnie swoimi
oczami przesiąkniętymi strachem i żalem. Ten widok mnie przeraził na tyle, że
ciarki po mnie przeszły. Chciałam się uśmiechnąć, dać mu trochę otuchy, ale
wyszedł mi tylko grymas. Ben podszedł do nas i odciągnął Alice ode mnie,
wiedział że nie jest lekka i długo tak nie wytrzymam. Ona tylko odciągnięta ode
mnie od razu wtuliła się z całej siły w mojego tate, cały czas płacząc jak
bóbr. Mój tato nigdy nie płakał… nigdy … zawsze był twardy jak kamień. Teraz
tylko obejmował Alice, a jego twarz była blada jak ściana. Jedynymi osobami nie
płaczącymi na tej Sali był Ben, Jasper i ja. Nawet Chris raz po nie raz pochlipywał.
Wiedziałam co mam z ciążą zrobić i nie bałam się tego …
- Ni .. ni
.. nie mo.. mogę. – wychlipał Martin i wyszedł szybkim krokiem z sali.
*Martin*
Nie mogłem.
Nie mogłem wytrzymać tej presji wywierającej … Stchórzyłem … Choć tak bardzo
się starałem … tak bardzo chciałem być teraz przy niej, dawać jej otuchę …
nadzieje. Jaki ze mnie chłopak jak zostawiłem ją samą w takiej chwili ?. To
było dla mnie za dużo … wybór pomiędzy nią, a dzieckiem jest nie do podjęcia.
Chociaż tak naprawdę dla mnie jest prosty i ja to wiem, ale ona, Kathy inne będzie miała zdanie, doskonale to wiem.
Ale muszę ją do tego zmusić, nie mogę jej pozwolić odejść i to na zawsze …

Zastałem ich
w tych samych pozach co wyszedłem, a przecież minęło już dobre pół godziny.
Kathy na mój widok się bardziej ożywiła.
-
Przepraszam mam prośbę – wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Były one
czerwone od płaczu, ale były też takie które, nie wyrażały żadnych emocji. –
chcę zostać sam na sam z Kathy, możecie to zrobić ?. – wszyscy opuścili sale
bez protestów. Jenny podtrzymywana przez Jaspera przechodząc popatrzyła na
Kathy i jeszcze bardziej się rozpłakała o ile było to możliwe.
- Kochanie –
podszedłem do niej, usiadłem na krześle obok i objąłem jej rękę. Nadal miałem
czerwone oczy od płaczu. Posłała mi uśmiech. – musisz usunąć tę ciąże. –
starałem się żeby mój głos był stanowczy.
- Że co ?!.
– jej oczy momentalnie zrobiły się pełne niedowierzania i oburzenia.
- Kathy,
kochanie nie mogę cię stracić … nawet jeśli to grozi usunięciem ciąży. – te
słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
- Chyba nie
mówisz poważnie ?!.
- Tylko tak
będę miał pewność, że cię nie stracę.
- Nie będę
uśmiercała własnego dziecka !.
- Nie mamy
wyjścia.
- Nie ma mowy
!. Urodzę te dziecko ! przeżyje razem z nim, zobaczysz będziemy szczęśliwą
rodzinką … - szybko przerwałem jej.

- Martin to
dziecko jest dla mnie całym życiem … - w jej oczach pojawiła się ciecz
spływająca strumieniami.
- Nie
rozumiesz, że w ten sposób możesz je stracić ?!. Przecież gdy tylko wyjdziesz
ze szpitala możemy mieć jeszcze gromadke dzieci !, tylko odpuść to … Dla mnie
to też nie jest łatwe uwierz mi … to dziecko jest dla mnie drugą rzeczą
najlepszą jaką mnie spotkało !. Ale drugą … bo pierwszą jesteś ty, Kathy. Jak
mógłbym pokochać to dziecko wiedząc, że ono zabiło ciebie … Błagam cię usuń te
ciąże jeśli dla ciebie życie nie jest ważne. To usuń je dla mnie …
- Martin …
ja … ja … nie dam rady. Gdy ono zniknie cząstka mnie też … ono jest mną Martin
… To tak jakbym wycięła sobie pół serca nożem … Nie mogłabym wstawać codziennie
rano patrząc w lustro i widzieć w nim zabójczyni własnego dziecka ...
dziecka, które kocham całym sercem … osobę, która żyje we mnie … Przykro mi
Martin. Nie zmienię zdania. Możesz powiadomić o mojej decyzji lekarza. – Stałem bez ruchu już dobrą minute,
wpatrując się w jej oczy … oczy które za
parę miesięcy mogłem stracić. Dlaczego ona była taka uparta ?. Dlaczego chociaż
raz w życiu nie mogła mnie posłuchać ?!. Byłem strasznie na nią wściekły !. Jak
ona mogła mi to robić ?!. Dlaczego kazała mi żyć jak zawsze z myślą, że za dwa
miesięcy może odejść ?!. Nie wytrzymałem i energicznym krokiem wyszedłem z Sali
i trzasnąłem drzwiami.
*Jenny*
Snułam się różnymi uliczkami szukając Jaspera.
Miał wyjść do sklepu po coś do picia, a nie wracał już dobrą godzinę … to
wszystko było takie nie realne … Katherina miała stracić dziecko ?!. Ta sama
Katherina która nigdy się nie poddawała i dążyła do realizacji swoich marzeń ?.Była
moim ideałem, który podziwiałam. Zawsze dostawała to co chcę … Zawsze, prędzej
czy później. Nie miałabym pojęcia co bym zrobiła na jej miejscu … dlatego nawet
nie mogę jej doradzić. To wszystko było jak z jakiegoś okropnego snu … Moje
rozmyślania przerwała sytuacja, którą ujrzałam kawałek przede mną. Jakichś dwóch
chłopaków totalnie sie nawalało w jednej z zaciemnionych uliczek...podeszłam
bliżej chodź totalnie się bałam, ale tym razem w swoim życiu nie chciałam
stchórzyć i może jakoś ich rozdzielić...
Podchodziłam
coraz bliżej i ...co ? Boże nie możliwe ! Jak to do cholery ..To Jaser i Liam ?
o co tu chodzi !!
-Jasper !!!
Liam !!!
------------------------------------------------------------------------
Siemka :D tak wiem nie było mnie długo :(. Przepraszam, ale nie miałam czasu ;((.
Życzę wam wszystkim zajefajnych wakacji !! :D ;**
Bardzo was proszę, abyście ocenili mój rozdział :D. Nawet jeśli wam się nie podoba, napiszcie co muszę poprawić :D. Przypominam wam że anonimki też mogą dodawać komentarze :D
X.O.X.O. ♥ cAŁUSKI :d
------------------------------------------------------------------------
Siemka :D tak wiem nie było mnie długo :(. Przepraszam, ale nie miałam czasu ;((.
Życzę wam wszystkim zajefajnych wakacji !! :D ;**
Bardzo was proszę, abyście ocenili mój rozdział :D. Nawet jeśli wam się nie podoba, napiszcie co muszę poprawić :D. Przypominam wam że anonimki też mogą dodawać komentarze :D
X.O.X.O. ♥ cAŁUSKI :d
Samobojczyni to ktos kto zabija siebie. Wszystko jest swietne oprucz tego. Lepiej by bylo zabojczyni czy morderczyni.. Nie wiem ale nie samobojczyni, nie pasuje pomimo tego ze ona twierdzi ze zaboje czastke siebie. Tak to brzmi gdyby slowo 'samobojczyni' rozwinac to brzmi tak: nie moglabym patrza w lustro widzac ze sama sie zabilam wlasnego dziecka: cos w tym stylu jak widzisz bez sensu, popraw to vo reszta jest po prostu swietna:*
OdpowiedzUsuńMasz rację ^^. Kurcze nie zauważyłam tego wcześniej :). Poprawiłam już i dziękuę za poprawienie mnie :))
Usuńobserwuję :) zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam buziaki :***